Serial zaczyna się ciekawie, choć mi się dłużył - nie jestem patolem, więc ciężko mi było cały czas patrzeć, na te imprezy, ćpanie i bałagan w kuchni, gdy jednocześnie nastolatek musi utrzymywać całą rodzinę i mamę-lafiryndę która się puszcza z kimkolwiek.
Jedyne "mocne uderzenie" fabularne, to te ludzkie skóry i mowa o zabijaniu zwierząt - motyw ewidentnie wegetariański, choć dla mnie nieco bez sensu w kontekście samej fabuły. Kto ma mózg, ten się domyśli, dlaczego.
Ciekawi mnie jednak, czy serial jest oparty na prawdziwej mitologii indiańskiej?