Kompletnie nie rozumiem pozytywnych opinii o tym filmie. Przyznaję, że obejrzałem tą część dopiero niedawno, już po "Fast Five", ale próbowałem obiektywnie do filmu podejść. Krótko mówiąc - kompromitacja.
Fabuła sięga dna - nie pojmuję tego policyjnego polowania na Verone'a. Po co on poszukuje pary kierowców? Skoro i tak wszędzie mają jeździć obok siebie? Mendes jako wtyka? To po co FBI i ich kierowcy? Verone do nich mówi per "dzieciaki" - choć i wygląda na młodszego od nich, i w rzeczywistości aktor od nich młodszy.
Wyścigi bardzo słabe i mało widowiskowe, innowacja (jazda w parach) dla mnie wypada blado. Fajnie wygląda na ulicy - no ale jak już się zacznie myśleć, po co akurat we dwóch? Nie widzę sensu...
Wątek miłosny - albo się go nie umieszcza w ogóle, albo dajemy klasykę. Tutaj mamy kiepściutki półśrodek.
Wielka akcja na arenie - policja kontra miliony piratów drogowych - szkoda gadać. Wszyscy ruszają, rozgniatają pierwszą linię radiowozów z uśmiechem na ustach, bez kompleksów, jednym słowem kabaret.
Paul Walker jako biały gangsta, co drugie słowo "bro" itp., nie dało się tego słuchać.
Po prostu nie wierzyłem własnym oczom - w każdej innej części F&F twórcy starali się chociaż dodać trochę realizmu, a tu miałem wrażenie, że stworzono komedię, wręcz parodię części poprzedniej. I na koniec nie - Tyler Gibson nie uratował filmu, zabawne monologi to za mało.