Oryginalna francuska wersja o niebo lepsza!
Atmosfera, niedopowiedzenia,snu, tajemnicy jest o wiele lepiej
skonstruowana i bardziej namacalna.
Poza tym aktorzy - ich uroda, seksualność, wzajemna chemia itd.. to
wszystko też było elementem znaczącym w kreowaniu fabuły.
Monica Bellucci to kobieta doskonale pasowała do postaci kobiety za
którą się podąża rzucają wszystko.
Po obejrzeniu tej wersji nie wyobrażam sobie zmiany delikatnej blondynki na ponętną brunetkę.
Podbijam, by nie przykrywać tematu. :)
Syndrom oryginału. Remake'i odbieramy jako gorsze, bo jako pierwszy obejrzeliśmy rzecz jasna oryginał. Dla kogoś kto oglądał najpierw remake, a potem oryginał to 'wyraźnie lepszy' już takie wyraźne być nie musi. Bo jeśli francuska wersja (z tego co czytałem, bo sam nie oglądałem jeszcze) była bardziej uczuciowa i zawiła (jak to kino francuskie) to amerykański sen zawsze będzie na straconej pozycji. Jednak pośród tych amerykańskich romansideł ten zdecydowanie się wybija, a ja fanem numer 1 francuskiego kina nigdy nie będę (pomimo, że je doceniam) to ocenę daję stosunkowo wysoką. ;)